piątek, 25 kwietnia 2014

Ojcem, może być każdy...

- Panie doktorze!
 Jest coraz gorzej! Tlen na najwyższych parametrach, traci kontakt z rzeczywistością!
 Pomóż nam!
- Przywieźcie ją, natychmiast!
Późny wieczór.
Niósł Ją na rękach ostatni raz, choć wtedy jeszcze o tym nie wiedział.
Szaleńcza wręcz jazda, przerastający wszechświat strach, połykane w popłochu łzy.
Nareszcie! Widać mury szpitala w którym, oni, Jej rodzice, wraz z Nią, ukochaną córką  spędzili ponad połowę życia.
Nadzieja krzyczała w głowie: zdążyliśmy! Dojechaliśmy! Wszystko znowu będzie dobrze.
Drzwi oddziału.
Doktor pochylający się nad Jej pięknym, kruchym ciałem.
- Pozwólcie Jej odejść, już czas, nie przerywajcie...
Jak to?!
Przecież zdążyli,dojechali do kliniki, przecież...
Nie wiedzieli, nie chcieli wiedzieć, że z nią,  BEZWZGLĘDNĄ BIAŁĄ PANIĄ, nikt nie zdąży.
ONA nie pyta.
Ciemność.
Przerażająca, przeszywająca, ciemna mgła, okalająca pękające serce ojca.

Pusty pokój.
W nim, resztki zapachu ukochanej córki, setki wspólnych zdjęć.
Ona, żona, matka po jednej stronie ściany.
On, mąż, ojciec po drugiej stronie.
Czasem, gdy ściana znika, oboje trzymając się kurczowo, milczą, cierpiąc w niewyobrażalnym bólu.
Cmentarz.
Gdzie zgrabiałe od zimna dłonie, ogrzewa tylko nikły płomień znicza.
Niedowierzanie, zaprzeczenie, ktoś się pomylił.
Moja mała dziewczynka, delikatna a silna zarazem wróci!
Może wyjechała gdzieś, zapomniała mi powiedzieć.

Najgorsza była świadomość.
Tak, wyjechała, w pewnym sensie.
Na stałe, do miejsca z którego się już niema powrotu.
Trzeba teraz nauczyć się żyć od nowa.
Jak? Przecież to niemożliwe...

Odbieram telefon. Wyrwał mnie znad stosu fotografii. Tylko jego telefony wtedy odbierałam.
- Jak ty się trzymasz Aniu?
- Ja?! Przecież wiesz jak to jest...Przecież sam, nie tak dawno, pochowałeś swój skarb o oczach i twarzy anioła.
- Tak i dlatego powiem ci, jak przez to przejść, żeby nie zwariować.
Przetrwaliśmy.
Burze, która nas na moment później rozdzieliła, również.

Dziś, on uśmiecha się ciepło do wspomnień ze swoim Aniołem.
Ja wiem ,że nadal, mimo to, bardzo cierpi i tęskni.

Dał mi lekcję prawdziwego człowieczeństwa.
Pokazał mi drogę do wyjścia z mroku.
Dał mi mądrość odnalezienia światła, w najczarniejszym zakątku duszy.
Nauczył, że dzieci, są największym dobrem tego świata.

I od blisko dwóch lat, mam dwóch Tatów, bo...
Ojcem może zostać każdy.
Tatą- tylko ktoś wyjątkowy.

Pamięci Ani P.
I z szacunku, do Jej Taty.


 







wtorek, 22 kwietnia 2014

Uśmiechnij się, bo...

Leżę na hamaku, nade mną błękitne niebo, pode mną zieleń traw.
Po działce, z konewką w dłoniach biega moja córka.
Myślę o tym, że jeszcze trzy tygodnie temu, wszędzie było ciemno, mglisto i deszczowo.
I o tym, że mimo to, nawet przez moment, nie zwątpiłam, że wyjdzie słońce.
Zresztą, skąd umielibyśmy tak cieszyć się ciepłem, nie zaznając uprzednio przenikliwego uczucia chłodu?

Choroby, niestety, są nieodzowną częścią naszego życia.
Czasem, tak jak ludzie, przychodzą, pojawiają się po to, by nie wiadomo kiedy zniknąć.
Czasem zostają na dłużej.
A czasem, na zawsze.
- Mamo, dobrze, że to wszystko się jakoś ułożyło, przyznam ci się, że się martwiłem.
- Niepotrzebnie, przecież wiesz, że zawsze jakoś sobie radzę.
- Niby tak ale  nawet z tego powodu, że choć raz ja się pomartwię o ciebie, bo zazwyczaj jest na odwrót.
 Zapada chwilowa cisza.
- Wiesz, zawsze cię podziwiałam za to, jak znosisz swoje trudy ale dopiero gdy sama, po zrobieniu kilku kroków musiałam odpocząć zrozumiałam, jak...
- Mamo! Jeszcze mi się teraz zacznij mazać, weź się ogarnij, było minęło.
Zresztą ...złego diabli nie biorą- zaczyna się śmiać, ja również.

 Przychodzi taki czas, że twoje ciało odmawia posłuszeństwa.
Gdy najmniejszy krok sprawia trudność, gdy wszystko w środku boli tak, że ciężko złapać oddech, gdy nie potrafisz utrzymać w dłoniach łyżeczki do herbaty.
Strach odbiera sen i spokój, zaczynasz myśleć...
O tym co masz i co za chwilę, możesz stracić.
Nagle okazuję się, że tęsknisz za tym , co cię denerwowało, że chciałbyś z całych sił, choć przez moment  zmagać się jednak z trudami dnia codziennego.
Uświadamiasz sobie, że sąsiadka zza ściany, ostatecznie nie jest taka tragiczna.
Problemy z pracą, z finansami- niech będą! Pobudzają do działania.
Deszcz?  Niech pada, po nim wszystko będzie miało intensywniejsze kolory.
Dociera do ciebie, że boisz się stracić rzeczy, zdarzenia, których dotąd nie chciałeś.
Teraz chcesz, z całych sił by były, istniały jak najdłużej!
Zaczynasz walczyć, o każdy swój dzień, o gest, o każde wypowiedziane z trudem słowo.
Zaczynasz doceniać, to co masz i karcić się w myślach za to, że wcześniej nie umiałeś dostrzec
 ile dobra w okół ciebie.
Przychodzi ci do głowy, że chorujesz chwilowo, choć bardzo mocno, a twój syn zmaga się z tym codziennie od kilkunastu lat.
On przeżywa to bez przerwy wiedząc, że jeśli to się skończy, to tylko w jeden sposób...

Miałam wrażenie, że obudziłam się, po dwutygodniowym, koszmarnym, męczącym śnie.
Za ścianą moje dzieci odrabiały lekcje.
Ktoś bardzo mi bliski, siedział tuż obok i uśmiechał się.
W telefonie setki wiadomości "jesteśmy z tobą, czekamy".
Popatrzyłam na komodę, jakieś koperty, zapytałam co to.
- Rachunki kochanie, trzeba je opłacić.
Chyba pierwszy raz w życiu ucieszyła mnie świadomość tego, że będę mogła iść z tym na pocztę.

Mówią, że wszystko jest po coś, że ma swój sens.
Mówią, że ludzie po to się rodzą, żeby w końcu umrzeć.
Mówią, że wiele zależy od nas, choć też od sytuacji, ludzi z którymi przebywamy.
Mówią, że...
A ja ci mówię : uśmiechnij się.
Dlaczego?
Bo żyjesz.

P.S Mówia, że wiosna to stan duszy i umysłu.
Nie pojeżdżę w takim razie tego roku na sankach...;)







poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Nawałnice i trudne powroty...

Chcemy przeżyć burzę..
 Prosimy o to, by los przeprowadził nas na druga stronę, choć tak naprawdę nie wiemy co tam czeka...
Bo jeśli po nawałnicy nie zostanie nic?
Jaki jest sens ruszać się z miejsca, w którym się właśnie znajdujemy?
Może lepiej czas wykorzystany na przeprawę donikąd, w cholerne nieznane przeznaczyć na...
Kiedy ostatni raz powiedziałaś  mu,
że jest wszystkim co masz?
Kiedy ostatnio, przytuliłaś swoje notorycznie wkurzające cię dziecko ot tak ,dając mu tym poczucie bezpieczeństwa mimo wszystko?
Kiedy ostatnio zadzwoniłeś do swojego kumpla powiedzieć" cześć,co słychać?" zanim nagle dowiedziałeś się, że jego życie zgasło?
Kiedy...
No właśnie...
Chcesz przeżyć burzę- prosisz los...Warto?
Zatrzymaj się...
Może ktoś  czeka...
A nawałnica ostatecznie i tak wszystko może zabrać...
A może nie...

Ocali i Ciebie i tego kto odbierze telefon i zdąży poczuć to, na co czekał...
Zadzwoń...
Tam po drugiej stronie lustra ,ktoś jest...


Dziękuję wszystkim, za to że ze mną byli w ten ostatni, niełatwy czas...
Wracam...
Jeszcze bardzo ostrożnie ale zrobiłam "pierwszy krok"...

fot.arch.prywatne



środa, 9 kwietnia 2014

Rozbite lustro...

Czasem, zależnie od nas lub zupełnie nie, nadchodzi zły czas...
Nie można go powstrzymać, nie można ominąć, pozbyć się go...
Można usiłować z nim walczyć ale nie każdemu się to udaję, nie każdemu starcza sił...

Taki czas, spotkał mnie.
 Wprowadził się do mojego mieszkania, do mojej głowy, do mojej duszy...
Jak długo zostanie?
Tego nie wie nikt...

Ze względów osobistych, ze względu na stan zdrowia, sytuacje jakie miały miejsce w ostatnim czasie, jestem zmuszona chwilowo zawiesić prowadzenie bloga.
Mam nadzieję, że kiedyś zdołam wrócić.
Posklejać swoje rozbite lustro.
Anika



czwartek, 3 kwietnia 2014

Pogrzebana za życia

Z całych sił, a właściwie z tych resztek, które w niej pozostały usiłowała podnieść powieki.
Chciała pomóc sobie palcami , rozszerzyć je na siłę ale dłoń odmówiła posłuszeństwa.
Usta nie chciały się otworzyć, choć tak bardzo się o to starała.
 Czuła jak coraz bardziej brakuje jej tlenu.
Miała wrażenie, jakby sufit był coraz niżej, zaczynał ją przygniatać.
Jakby ktoś, zamykał na siłę wieko trumny w której się znalazła.
Mówiła, że jeszcze żyję ale nikt jej nie słyszał.
Może nie chciał słyszeć...

Tkwiła tak w bezruchu, w koszmarnym półśnie, letargu pozbawionym powietrza.
Wewnętrzny ból rozdzierał ją na kawałki, pastwił się nad nią, pozwalał by cierpiała bardziej niż kiedykolwiek.
Czasem wydawało jej się, że gdzieś z oddali,  dobiega głos mówiący o tym, że nie jest sama.
A może to  złudzenie?
Przez jej opuchniętą od udręczenia głowę, przebiegały strzępy wspomnień.
Tych najgorszych.
 Pozbawionych kolorów, smaku, zapachu.
Te lepiące się od lęku, od braku nadziei, te przeszywające jej dusze na wskroś.

Czuła jak życie ucieka z niej bezpowrotnie.
Wiedziała, że nikt już nie może  tego zatrzymać.
Zresztą, czy kiedykolwiek był taki ktoś, kto dla niej, byłby w stanie poświęcić wszystko, po prostu być?
Pamięta, że przed stanem w którym się teraz znajduje, napisała list.
Zapytała, czy ktoś mógłby oddać jej serce, które ostatnio gdzieś zostawiła.
Nie pamięta, czy ten list wysłała.
Nie pamięta, czy ktoś kto go otrzymał, oddał jej zagubiony organ, czy może  postanowił zawalczyć.

Umierała za życia.
Otoczona tłumem ludzi, bo nikt nie zauważył na czas.
Umierała, bo tak potrafiła się maskować, że nikt nie dostrzegł.
 Doskonale odgrywała  rolę swojego życia.
Odchodziła, bo choć chciała by ktoś ją zatrzymał, nie umiała o to poprosić, przyznać się do tego.

Krew przestała szumieć w żyłach.
Serce zwolniło tempo i skończyło bieg.
Powieki przestały walczyć.

Rozpłynęła się.
Wtopiła w mgłę okalającą księżyc...