Zaostrzenie, znowu przyszło.
Choroba kolejny raz, robi co chce.
Zabiera mu oddech, nie pozwala odpocząć w nocy.
Nie daje spokojnie zjeść, wyprostować się.
Jego uporczywy kaszel, słychać w całym bloku.
Każdy wieczór wygląda tak samo.
Zamiast się położyć, siada i kaszle.
Wypluwa z siebie, ogromne ilości wydzieliny.
Jego koszulka jest mokra z wysiłku.
Gdy nareszcie wyczerpany zasypia na kilka godzin, ja czuwam.
Słucham jak i czy w ogóle oddycha.
Budzi się rano, półprzytomny.
Inhalacje, drenaż, garść leków.
Ubiera buty, dźwiga ciężki plecak.
- Możesz zostać, przecież wiesz - mówię.
- Dam radę, chcę iść, przecież wiesz - wychodzi.
Są momenty kiedy jest całkiem dobrze.
Gdy oprócz codziennych zabiegów, nic nie zakłóca mu spokoju.
Przychodzi jednak czas, taki jak ten.
Kiedy oboje wiemy, że zbliża się pobyt na oddziale.
Kiedy będę musiała go odwieźć.
Zostawić samego w szpitalnych murach, na długie tygodnie.
- Nawet nie wiesz, jak ja jestem ci wdzięczny- uniósł głowę znad książki.
- Co? Za co? - nie bardzo zrozumiałam.
- Mamo...Pamiętasz urodziny- niespodziankę?
Koncert, o którym tak marzyłem?
Gdy mogłem podać dłoń i pogadać z moim idolem?
Wiem, jak ciężko było ci to wszystko zorganizować.
Wiesz co wtedy pomyślałem wieczorem?
Pomyślałem, że teraz mogę już umierać.
- Przestań! Nie mów tak! - prawie krzyknęłam.
-Tak było, mamo!
Zawsze mogłem żyć jak inni.
Jak moi zdrowi rówieśnicy.
Chodzić do szkoły, jeździć na koncerty, spotykać się z ludźmi.
Pozwalasz mi szaleć na rowerze, kopać piłkę, łazić po górach.
Co ty myślisz, że ja nie wiem?
Nie widzę, co ty w tym czasie przeżywasz?
Jak się boisz za każdym razem, gdy mi na coś pozwalasz?
Ile cię to nerwów, lęku i łez kosztuje?
Myślisz, że nie widziałem jak dławił cię strach, gdy złamałem rękę?
Wtedy, gdy składali mnie operacyjnie.
Bałaś się, że mogę się nie obudzić.
Jakie miałaś pretensje do siebie, po ostatnim ognisku z kumplami?
Wtedy, gdy skończyło się to moją wysoką gorączką.
Myślisz, że tego nie doceniam?
Powiedziałaś kiedyś, że wydawało ci się że tata umierał z uśmiechem.
Tak było!
Jemu babcia, też pozwalała żyć.
Tak jak ty mi.
- Nie sądziłam, że tak to odbierasz- usiadłam.
- Pamiętam takiego chłopaka w Rabce, na starym oddziale- usiadł obok.
Zaczepił mnie kiedyś.
Powiedział, że cholernie mi zazdrości.
Myślałem, że zgłupiał.
Zawsze miał wyniki lepsze od moich.
Dużo lepsze.
Gdybym miał taką spirometrie jak on, to mógłbym biegać
co rano z tobą, mamo!
Zapytałem więc, o co chodzi.
A on mi zadał kilka pytań.
Czy mam dziewczynę.
Odpowiedziałem, że tak.
Czy mam przyjaiół, z którymi się spotykam.
Odparłem, że codziennie robimy milion różnych, fajnych rzeczy.
Zapytał o szkołę.
Przytaknąłem, że choć moja siostra uważa to
za przejaw ciężkiej choroby psychicznej, uwielbiam do niej chodzić.
Dodałem, że mam pasję, gram na perkusji.
Zaliczam mnóstwo koncertów.
Jeżdżę z tobą w góry i nad morze, w inne ciekawe miejsca.
Czasem przez to ląduje tu, w klinice.
Czasem mnie ktoś, czymś zarazi.
Mimo to, nie zrezygnowałbym z tego, nigdy!
On milczał.
I po chwili powiedział, choć głos mu się łamał:
- A ja od kilku lat, mam swoje cztery ściany.
Bardzo rzadko ktoś przychodzi, bo strach przed bakteriami.
Nie rozumiem tego, bo i tak ląduje tu, w szpitalu.
Do okna nie podchodzę, zbyt bardzo razi mnie widok.
Bawiących się normalnie dzieciaków.
Nie mam nawet jednego przyjaciela.
Nigdy się nie zakochałem.
Teraz już wiesz, czego ci zazdroszczę?
Tego, że żyjesz.
Spojrzałam na niego, zaszkliły mu się oczy.
- On już się nie zakocha- patrzył gdzieś w dal.
Zmarł, pół roku później.
Pamiętasz jak po śmierci ojca, zapytałem czy nie spanikujesz?
Bardzo się tego bałem.
Tego, że zamkniesz mnie w domu.
Mimo lęku jaki w tobie wtedy widziałem, otworzyłaś mi drzwi.
Dziękuję ci za to, mamo.
Za każdy mój dzień, ci dziękuję.
Nawet jeśli, przyjdzie mi odejść niedługo.
Było warto!
Przeżyłem to życie tak, jak chciałem.
To prawda.
Za każdym razem, gdy stan jego zdrowia się pogarsza.
Za każdym razem, gdy gorączka nie pozwala mu się podnieść.
Gdy nocą, zabiera go karetka.
Gdy widzę, biegnących do jego sali spanikowanych lekarzy.
Gdy zrywam się w nocy i widzę, jego puste łóżko.
On jest wtedy w miejscu, z którego może już nie wrócić.
Za każdym razem, ogarnia mnie to samo uczucie.
Potworne wyrzuty sumienia.
Mogłam go bardziej chronić.
Nie puszczać na spotkania, zabronić koncertów.
Sprzedać perkusję, zamknąć drzwi.
Za każdym razem też, słyszę wtedy głosy z zaświatów.
Głosy ludzi, którym też ktoś kiedyś, pozwolił żyć...
I to im, oraz ich rodzicom dedykuję ten tekst.