poniedziałek, 9 czerwca 2014

Szczęście, ma zapach śliwek...

Okazuję się, że tak niechciane przez nas łzy, uczucie panicznego lęku, są nam potrzebne.
Gdyby nie szarość dnia, deszcz i zimno, nie umielibyśmy rozpoznać czym jest kolor.
Ciepło słońca, wyłaniającego się zza górskich szczytów.

Pędziła rankiem na rolkach, zupełnie sama.
Ulice jeszcze spały.
Latarnie dopiero co gasły.
Przystanęła.
Przykucnęła na skraju drogi.
Miliony niespokojnych myśli, urządziło sobie, w jej głowie szaloną gonitwę.
I wtedy, na moment, nie wiadomo jak i dlaczego.
Znowu stała się małą dziewczynką, siedzącą pod ulubioną śliwką, w sadzie, gdzieś na Kaszubach.
- Ty, moje dziecko, to chyba pisarką kiedyś zostaniesz- głos z przeszłości, jak żywy.
- Dlaczego tak myślisz, dziadku?
- Dziecinko, ty ciągle coś piszesz.
 Na stole w kuchni, taki twój wierszyk znalazłem:
" gdy dziewczynka była mała,
wszystkich ludzi kochała,
a gdy mała być przestała,
uczuć takich już się bała"
Dlaczego zakładasz, że będziesz się bała?- zapytał.
- Nie wiem dziadku.
Może chodzi o to, że czasem widzę, jak ludzie się krzywdzą, krzyczą na siebie, płaczą.
Nie chcę tak.
- A słyszałaś może, jak wczoraj, twoja babcia na mnie gromy rzucała?
- No tak, ale...
- Ale co?
Dziecinko, miłość jest czasem miła, puszysta i ciepła, jak twój ulubiony koc.
Jest też, uwierz mi, pozbawiona kolorów, chłodna, bolesna.
Bywa trudna, niezrozumiała tylko po to, by po chwili, zamienić się w najdoskonalsze z uczuć !
Miłość mówi szeptem ale też krzyczy tak, że słyszy ją pół wsi- oboje parsknęli śmiechem.
My ludzie, jesteśmy złożeni ze skrajnych uczuć.
Chcemy, ale się boimy.
Pragniemy, choć nie rozumiemy.
Rozsądek mówi nam jedno, a dusza podpowiada drugie.
Uciekamy i wracamy.
Jest nam z czymś, z kimś dobrze latami, a ułamek sekundy, jedno słowo może to zmienić w piekło.
Odpychamy kogoś, by nocą, umierać za nim z tęsknoty.
I to wszystko wciąż, znaczy jedno.
Miłość.
A bez niej, człowiek, nie jest człowiekiem.

Przejechał jakiś samochód, a wraz z warkotem silnika sad zniknął.
Mądry głos z przeszłości, zabrał lekki podmuch wiatru.
Wróciła do domu.
Spojrzała na pewne, niedawno zrobione zdjęcie.
Napisała wiadomość, na którą ktoś, bardzo czekał.
Wieczorem, zasypiając wtulona w niego, poczuła znajomy zapach śliwek.

Tak, spadłam z tęczy...
Wprost w silne, zdecydowane, bezpieczne ramiona.
I tak już zostanę.
Po właściwej stronie lustra.
fot. Michał S.


5 komentarzy:

  1. Ech Ty, tego mi bylo trzeba ;) n.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaczynam rozumieć skąd taka doza wrażliwości, mądrości u Ciebie..miałaś dobre wzorce i umiałaś z nich czerpać..przepiękny tekst, Borys

    OdpowiedzUsuń
  3. tak mialo byc. wierzylam w to :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Powiem jedno. Akurat takiego "kopnięcia" potrzebowałem. i przydało się, bo weny dzięki temu odstałem.. dzięki A :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Przywracasz stracone nadzieję i malujesz uśmiech- fajnie,że Jestes Alicjo! J.

    OdpowiedzUsuń