czwartek, 20 marca 2014

Szanowny Panie Prezydencie i Inni Święci...

Stara, sypiąca się z każdej strony kamienica.
Śmierdząca, brudna klatka schodowa.
Wchodzę ostrożnie do mieszkania.
 Nie.
 Wchodzę do nory.
Grzyb na ścianach i sufitach, dwa mikroskopijne pokoiki, zimno i wilgoć czuć wszędzie.
Maleńka imitacja kuchni, jest przedzielona płachtą na pół, bo za nią stoi wanna- tak, to jest łazienka.

Na rozklekotanej kanapie siedzi małżeństwo.
Na oko, około pięćdziesiątki, w rzeczywistości to ludzie przed czterdziestką.
Obok nich jedenastoletni syn, skrajnie wychudzony, podłączony pod tlen.
W pokoju obok, pod respiratorem leży drugi, ma 14 lat.
Trzeci, najstarszy jest zdrowy, nie licząc wady wzroku i niedożywienia.
To uczciwa rodzina.
 Tata pracuje w piekarni na czarno za parę set złotych, bez ubezpieczenia i cieszy się, że ma jakieś płatne zajęcie.
Mama, ze względu na chorobę synów, musiała zrezygnować z pracy, za co nasze państwo płaci jej całe  620 zł plus- uwaga! pomoc od rządu- 200 zł miesięcznie.
Synowie, na leczenie mają przyznane zasiłki pielęgnacyjne- po całe 153 zł.
Zaległości za rachunki, czynsz, sięgają już kilku tysięcy złotych, komornik zapowiada wizyty, napływają pisma o eksmisje.

Pytam mamę chłopców,  o czym marzy.
Odpowiada, że o śmierci dla chorych synów, żeby już przestali się męczyć, bo ona choć bardzo chce, nie umie im pomóc.
Po chwili odzywa się ojciec- Czy pani wie, jak to jest, gdy słyszy się z telewizora, że w Polsce żyje się coraz lepiej, a zagląda się do pustej lodówki i zastanawia się, skąd wziąć na chleb?
Gdy po raz kolejny, odmawia się nam przyjęcia do szpitala młodszego syna, bo brak miejsc.
Od roku czekamy na miejsce w hospicjum dla starszego dziecka, bo przecież pani widzi, co w tej ruderze się dzieje, on tu w ogóle nie powinien być.
Wypowiedź, przerywa chłopiec podłączony pod tlen- Tato, boli mnie, bardzo mnie boli.
Ojciec przytula go i masuję, wydęty od choroby brzuch.
Matka wychodzi z pokoju, lecą jej łzy.
Idę za nią, pytam.
 Słyszę, że skończyły się leki, odpowiedzi z fundacji którą prosili jeszcze nie ma, a ich nie stać na wykupienie recept.
Jeżeli wykupią lekarstwa, nie będą mieć na jedzenie i prąd a przecież respirator, inhalatory.
Błędne koło.

Chłopiec zza ściany doczekał się hospicjum, w którym zmarł po dwóch miesiącach pobytu.
Jego młodszy, chory brat, odszedł w domu, pół roku później.
Dziś ich rodziców nadal, bardzo często, nie stać nawet na to, by kupić znicz na groby synów.

Siedzę w poczekalni, czekam na komisję orzekającą o tym, czy  mój genetycznie, nieuleczalnie chory syn, nie ozdrowiał przypadkiem  cudownie w ostatnim czasie.
W głowie kołacze mi się zdanie, wypowiedziane przez Prezydenta naszego kraju:
 Nadchodzący rok 2014 będzie rokiem szczególnym.

Dla kogo Szanowny Panie Prezydencie ?


Historia oraz postacie w niej przedstawione jest, niestety, prawdziwa.





4 komentarze:

  1. Dla kogo? Dla tych na Wiejskiej chyba...Aniko...

    OdpowiedzUsuń
  2. aż sobie usiadłem...powinnaś pisać felietony, masz głowę i talent dziewczyno!

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurwa mać! Czasem jest tak, że inteligentny, wykształcony człowiek nie potrafi znaleźć innych słów, by skomentować to, co przeczytał.
    P.

    OdpowiedzUsuń
  4. http://wdomachzbetonu.blog.pl/samotna-matka/

    a tak autorkę bloga, Panią Anikę , widzi ktoś inny, kto Ją zna...Ogromny szacunek dla Pani, Aniko!

    OdpowiedzUsuń