poniedziałek, 17 lutego 2014

1497 kroków stąd...

Mam w szafie z butami niezliczoną ilość trampek.
Zakładam jedne z nich na nogi- oba takie same- bo zdarza mi się dwa różne w tym moim rozbieganiu. Wychodzę.
Słońce sprawia, że muszę lekko mrużyć oczy. Kapitalne uczucie.
Idę przed siebie, bo za  niespełna dwa tysiące kroków wyłoni się zza drzew pomarańczowa kamienica, która przez dzisiejsze słońce wygląda nieco jak dopiero co zerwana mandarynka niestandardowych wymiarów.
Mieszka tam...taka sama czarownica jak ja.
Jak się pojawiła?
Najprościej byłoby powiedzieć- poniekąd zgodnie z prawdą, że  przyleciała- ale...

U czarownicy z pomarańczowej kamienicy zadzwonił telefon.
Znajomy głos w słuchawce jak zawsze nie proszony trajkotał :
- Słuchaj! Bo już ręce mi  opadają przecież! U ciebie w mieście mieszka jedna z nas, tylko jakby przygaśnięta, jakby jej ktoś moce odebrał. Serce mi  pęka, bo pamiętam, że  była gorszą gadułą ode mnie.Wiesz wiecznie w biegu, ciągle jakieś psy karmiła, bezdomnych adoptować chciała, wszystkie dzieci z osiedla za nią wiecznie biegały, ganiała z latawcem nad Sanem jak tylko lekko zawiało, no wiesz coś jak my. Mąż jej odszedł, ma ciężko chore dziecko, no co ja ci mam tłumaczyć jakbyś życia nie znała. No pójdziesz tam czy ja muszę z Torunia przylecieć?!
Pomarańczowa ze śmiechem odpowiedziała, że pójdzie chociażby dlatego, że nie wierzy by istniała gorsza papla od dzwoniącej koleżanki. Spakowała kilka rzeczy, nałożyła czerwone trampki i ruszyła w drogę.

Pamiętam, że wpadła do mieszkania jak huragan. Stałam osłupiała w przedpokoju i patrzyłam na nią,  jak na nie do końca ziemskie stworzenie. Jasne, długie, rozwiane włosy, przyjemna twarz, uśmiech i dobre oczy.
Mimo to myślałam - No to się zacznie! Kolejna nawiedzona, której się wydaje, że wie jak mi pomóc i co mi jest! Będzie mi tu pieprzyć o nadziei, o optymizmie i innych takich  głupotach. Kobiecie złamanej, pogrążonej jeszcze w żałobie, tkwiącej pomiędzy  czwartym a piątym jej etapem, w sumie to  najczęściej wracającej  do pierwszego czyli zaprzeczenia. Mnie?!   Tej której dziecko sukcesywnie umiera każdego dnia i nie można tego zatrzymać?!  Tej która została sama z problemami finansowymi i innymi?!
 Dopiero po jakimś czasie zauważyłam, że kiedy ja wylewałam do wnętrza siebie samej kolejne żale i wściekłość, ona już piła herbatę w moim pokoju i mówiła...Najgorsze było to, że mówiła  z sensem.
 Dobrze cholera, że nie słyszała co o niej myślę.

- Anika, ty pamiętasz tę dziewczynę, no wiesz ta fajna taka, co pisała o tych podróżach, no wiesz? No! Nią trzeba potrząsnąć bo ostatnio coś przywiędła.
- Spoko napisze do niej,pogadam. A  ty złaź z tego hamaka, bo koleżankę przywiędłą to widzisz ale to, że zaraz będziemy po pomidory do marketu latać to już nie.
- Nie marudź, ty na tej działce to i tak tylko te swoje słoneczniki zauważasz.  Zobacz lepiej,  jesień idzie, hamak się schowa i  jak żyć Pani Aniko? - słyszę jej tętniący życiem śmiech.
- Normalnie, trampki z nóg, sanki pod tyłek i...z górki- odpowiadam dławiąc się papryką.

Przyjaźń to niesamowite zjawisko. Kłócimy się, wkurzamy na siebie i nie odzywamy tydzień, mamy swoje niełatwe życia, zamykamy się same, każda osobno w swoich łazienkach pomiędzy umywalką a pralką, mamy masę innych, nie tylko wspólnych znajomych, kilometry różnic między nami, ale kiedy nadciąga burza to nie ma takiej siły która mogłaby nas powstrzymać.   Zawsze jesteśmy obok siebie.
Gdy się pojawiła wraz z nią przyszły inne. Nie, nie prawda, nie przyszły, zawsze były, byli, tylko ja wtedy tego nie widziałam.

Aśka, Kasia, Marta, Agata, Żaneta, Piotrek, Mati, Michał, Seba, Jagoda, Basia, Iwona, Marcin, Szymon, Kuba, Kaśka, Karolina, Beata, Paweł, Przemek  przepraszam ale mogłabym tak w nieskończoność na szczęście.

Jak już wspomniałam mam w domu niezliczoną ilość trampek.
 Jeśli kiedyś stanie się tak, że nie będziesz widział swego  odbicia w lustrze, ani słyszał własnego bicia serca, nie czuł, że jeszcze oddychasz, pożyczę ci jedną parę, wezmę za rękę i pójdziemy razem do pewnej kamienicy ....
To tylko 1497 kroków...

9 komentarzy:

  1. Jak zwykle trafiasz tam gdzie trzeba :) i poruszasz tematy o ktorych nie myślimy za często.

    OdpowiedzUsuń
  2. Komu z drogę temu trampki, by przez życie wędrowało się lżej. Dzięki A.

    OdpowiedzUsuń
  3. http://www.avatea.pl/kiedy-w-lustrze-sa-blekitne-oczy/ A ja tak to widziałam ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję Czarownico..zmówiłyście się dzisiaj??

    OdpowiedzUsuń
  5. no właśnie o to chodzi, że jak zawsze kompletnie nie:) wracałam od Niej i wpadło mi to do głowy, że przecież jeszcze niedawno idąc tą drogą nie wiedziałam o jej istnieniu:) a ona jak zwykle zadziornie " o nie,sama beczeć nie będę" i napisała też:) to my Tobie dziękujemy Żaneta:)

    OdpowiedzUsuń
  6. nie znam Cie osobiście, czasem widuje jak faktycznie w trampkach gdzieś biegniesz( a właśnie, Ty umiesz chodzić, bo ciągle biegiem;) ) i zawsze zastanawia mnie jedno, skąd w Tobie tyle siły, tyle wiary, optymizmy, tyle sama przeszłaś, dźwigasz ogromny ciężar a jeszcze innym pomagasz..mam nadzieję, że kiedyś będę miał zaszczyt uścisnąć Twoją dłoń..i jeszcze jedno: koniecznie wydaj książkę! Nawet nie wiesz ilu ludzi na to liczy,czeka..Pani Aniko- dobrze, że Pani jest!

    OdpowiedzUsuń
  7. pozazdrościć takiej osobowości i talentu do pisania! Chciałabym spotykać takie Anioły na swojej drodze...i kupiłam tramki,faktycznie, jakoś inaczej jest, dziękuję!:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Bo prawdziwa przyjaźń jest w tedy kiedy milczenie nie jest krepujace.

    OdpowiedzUsuń