wtorek, 18 lutego 2014

Ławka...

Ławki jakie są każdy wie.
Zielone, czerwone, obdrapane, świeżo odmalowane.
Z oparciem lub bez, koło bloku, obok domu, na działce, przy grobie, nad rzeką w parku.
Ławka zna wiele tajemnic. Wsiąkają w nią czasem ludzkie, gorzkie łzy. Przesiąka czyimś śmiechem, zapachem, troskami.
Tam zakochani wyznają sobie miłość wiosną lub rozstają się szarą, mokrą jesienią.
Czasem, pokrywają się wyrytymi w ich drewnianym ciele swoistymi tatuażami, zapiskami sfrustrowanego nastolatka czy samotnego przechodnia.
Gdy odchodzi od niej kolejny "krótki" mieszkaniec myśli o tym, jak długo znowu będzie sama...

Przycupnęłam nad Sanem, od tak po prostu, posiedzieć, pomyśleć, popatrzeć na  moją ukochaną rzekę której woda  potrafi fenomenalnie mnie wyciszyć.
Jak zawsze w tym miejscu przeleciał nade mną medyczny helikopter i też  jak zawsze wtedy,  pomyślałam- kochane chłopaki, znowu uratowali czyjeś życie.

Widziałam jak nadchodzi od drugiej strony rzeki.
Zawsze Go poznaję po tym jak się porusza. Lekko przygarbiony, z kapturem na głowie, jakby płynął oderwany od rzeczywistości.
Siada obok mnie, i jednocześnie odpalając papierosa pyta co słychać.
Lubię gdy mówi, choć jest oszczędny w słowa, waży każde zdanie, jest ostrożny. Na jego zmęczonej twarzy widać, że życie dało mu w kość, nauczyło go pokory i nieufności.
Znamy się jakiś czas, bardzo rzadko widujemy, nie często rozmawiamy. Nie musimy. Jesteśmy częściowo złożeni z tych samych atomów, nie potrzebne nam wspólne słowa żeby się zrozumieć.
On, mój nieco dziwny, charyzmatyczny przyjaciel.
 Ja, jego nieco postrzelona, zagubiona we wszechświecie przyjaciółka.
 I ławka która nas czasem słucha, a czasem milczy razem z nami.

Na" koleżance" obok jakaś para czule wyznawała sobie miłość. Kawałek dalej, na innej, przysiadł zmęczony starszy pan a obok jego pies.
Rzeka płynęła nie pytana gdzie ani po co, na niebo powoli zaczynała skradać się noc, wiatr też jakby układał się do snu.
Ławka została sama.

Nie pozwól na to by poczuła się samotna.
Nie zasługuje na to.
Może spacer?...




8 komentarzy:

  1. mam nadzieję, że kiedyś tam Panią spotkam Aniko....Jestem oczarowany i zaczytany po uszy....

    OdpowiedzUsuń
  2. Teksty które piszesz dają dużo do myślenia pozdrawiam i życzę powodzenia :)

    OdpowiedzUsuń
  3. :), każdy z nas ma lub miał kiedyś taką koleżankę - świadka naszych radosnych a czasem smutnych chwil; łez, krzyku duszy, śmiechu pełnego radości albo łez... To są przyjaciółki, których jesteśmy pewni że nas nie zdradzą i nie zawiodą... zawsze wysłuchają i zapewne będą z nami przeżywały różne chwile i nastroje...

    OdpowiedzUsuń
  4. widziałem dziś jak szła Pani chodnikiem...skąd w takim drobnym, kruchym ciele tyle siły? I ten Pani uśmiech- dosłownie mówi żyj człowieku,kochaj to życie! dziękuje Pani, po prostu dziękuje....

    OdpowiedzUsuń
  5. co ja będę się produkował.. zacne to było i miło się czytało :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Już dawno nie czytałam kogoś, kto tak niezwykle pisze o życiu. Twoje teksty sprawiają, że codzienność staje się magiczna...a ludzie bardziej wrażliwi.

    OdpowiedzUsuń
  7. Czytalem na raty bo nie dalo sie w calosci, po czesci przez prace a po czesci przez slowa ktore doprowadzaly do zbyt glebokiego wzruszenia. Podoba mi sie opis mojej osoby, i tyle szczegulow kturych bym sie nie spodziewal w tekscie a ktore tez pamietalem :)
    P.s. Przeptaszam za bledy ortograficzne i brak ogonkow ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. jesteś piękna....

    OdpowiedzUsuń