Blady świt i walka ze zmęczeniem.
Gdy miasto budziło się i zaczynało swój nowy dzień, my byliśmy już w połowie drogi.
Drogi do miejsca, gdzie czasami życie odchodzi po ciężkiej walce, zmęczone i zrezygnowane.
Do miejsca, gdzie to samo życie, kolejny raz łapie ostatkiem sił resztki powietrza i rodzi się na nowo.
Słyszę jak mówi, że znowu będzie miał całe ręce w siniakach, pokłute od kroplówek.
Widzę jak spogląda za okno i coraz bardziej nerwowo zaciska pięści, gdy orientuje się że za chwilę wysiadamy.
Widzę, choć na niego nie patrzę, w mojej głowie wojna myśli.
O tym przerażającym momencie, gdy on zostanie tam a ja wrócę.
I będę szerokim łukiem omijać jego pokój i zrywać się z drżeniem serca, na każdy dźwięk telefonu.
I uśmiechać się do zdjęć, które wiszą w moim pokoju.
I czekać.
Czekać na niego.
Do tej jednak pory, spokój przestanie gościć w naszym domu.
Zamieszka smutek i bezsilność.
To krótki opis uczuć każdej matki, która ma śmiertelnie chore dziecko.
Opis rodziców, których dzieci częściej mieszkają w szpitalu niż w rodzinnym domu.
Dziś, gdy wracałam z biblioteki, zobaczyłam taki obrazek.
Na przystanku siedziała dziewczynka z Zespołem Downa, uśmiechnęłam się do niej.
Obok niej, zmęczona kobieta, mama.
Kawałek dalej, zdrowa, około sześcioletnia dziewczynka z tatą.
- Tatusiu, a dlaczego tamta dziewczyna jest taka brzydka?
Zamarłam. Miałam wrażenie, że czas się zatrzymał.
Tak jakby wszystko w okół nagle przestało istnieć, tylko ja, tych dwoje dzieci i ich rodzice.
- Pamiętasz jak byliśmy latem nad morzem? Podobał ci się miś, którego znaleźliśmy na plaży- ojciec ukucnął i patrzył jej w oczy.
Wszyscy ci mówili, że jest jest brzydki.
Ty uparcie ze łzami w oczach powtarzałaś, że to nie prawda, że jest śliczny, tylko już nie nowy.
Ta dziewczynka jest piękna, popatrz. Jest piękna, tylko trochę inaczej.
Mała podeszła i dała chorej dziewczynie lizaka, złapała ją za rękę i przedstawiła się.
Nie wiem co było dalej, włożyłam słuchawki na uszy, samochody znów trąbiły, ludzie gdzieś pędzili.
Zaczynałam rozumieć, składać myśli w jedną, logiczną całość .
Wchodzę do domu i siadam w jego pokoju.
Myślę o tym, że gdyby ta mała wtedy, nie znalazła tego brzydkiego misia, dziś nie zrozumiałaby całej sytuacji.
Może gdyby nie problemy finansowe i mieszkaniowe z jakimi się zmagam, nie doceniałabym, każdego gestu pomocy, jaki otrzymuje.
Może gdyby nie mroźny wiatr za oknem, wiosna nie cieszyłaby nas aż tak bardzo.
Może gdybyśmy nie tracili nigdy swoich bliskich, nie dalibyśmy szansy nowemu życiu.
Może gdyby nie tęsknota za przebywającym w szpitalu synem, moja miłość nie byłaby aż tak dojrzała i wielka, jak jest.
Może gdyby nie strach z jakim żyję, nigdy nie byłoby mi dane, dowiedzieć się czym jest ulga i radość zwykłych dni.
Może gdybyś nie przeczytał tego tekstu, nie przyszłoby ci do głowy, że wszystko jest po coś.
Ma swój czas i sens.
Po prostu.
Musi się wydarzyć, żeby później łatwiej było znieść i zrozumieć, kolejne scenariusze, jakie szykuje dla nas los...
Sms ze szpitala:
- Cześć mamo. Miałem ciężką noc, dużo myślałem.
Ty nie możesz się martwić i denerwować! Musisz zbierać siły!
Będą ci bardzo potrzebne...Bo zamierzam wrócić.
... Musisz zbierać siły!!! I wszystko jasne!!! Przecież Cuda robisz "od ręki!!" ;)
OdpowiedzUsuńTy serio jesteś matką cudów, nie tylko swoich dzieci niesamowitych tylko...w ogóle, sprawiasz pisaniem, że człowiek zaczyna myśleć i żyć inaczej! Dzięki Anika!! M.
OdpowiedzUsuńKochana, jak zwykle masz rację, najgorsze jest to że czasem nie zdaję sobie z tego nawet sprawy, ale mam Ciebie i szybko mi to uświadamiasz.
OdpowiedzUsuńJohnny wracaj, wracaj nie widzę inaczej.
Kaśka H.
Nauczmy się to doceniać ... Goga
OdpowiedzUsuńhm no cóż... znam to wszystko ..., Aniko ... no... kochani jesteście <3 i już ;)
OdpowiedzUsuńa SMS od Syna ( Boże skąd ja to znam ..., no tak znam, znam takie teksty ...) "powalił" mnie :)
Lucyna W.