czwartek, 19 marca 2015

Zaginiona...

- Dziś skończyłaby 18 lat - patrzyła w okno, wykrzywiając palce w szczupłych dłoniach.
Ciekawe, czy urodziny wolałaby spędzić z nami, czy może raczej z koleżankami?
Patrzę na nią i milczę.
Mam milion pytań ale boję się odezwać. Jak zapytać o cokolwiek matkę, która od siedmiu lat nie wie, co się dzieje z jej córką?
- Wiesz za co się nienawidzę? Natalia nie była jednym z tych dzieci, którymi chwalisz się przed znajomymi. Była rozpieszczona i doskonale zdaję sobie z tego sprawę. Pyskata i krnąbrna, wręcz odpychająco złośliwa.
Uczyła się przeciętnie. Jedynaczka, której zarówno my rodzice jak i jej dziadkowie, pozwalaliśmy na wszystko.
 Czasami myślałam, że lepiej gdyby jej nie było. Tak, ja, matka. Za każdym razem, gdy swoim zachowaniem doprowadzała mnie do łez. Może, to przeze mnie zniknęła?
Moja cicha, wypowiedziana w skrajnej i głupiej złości prośba, została spełniona.

- Doskonale wiesz, że to nie tak!- wyrwało mi się nagle.
Odwróciła głowę w moją stronę.
- Masz ładne oczy, niebieskie, jak moja Natalka- zaczęła mówić.
To był zwykły poranek, nerwówka w kuchni, my do pracy a ona do szkoły.
Żadne z nas nie mogło jej wtedy odwieźć, przystanek autobusowy jest niedaleko.
Gdy wychodziła rzuciła niemiłe:
- Znowu zrobiłaś mi kanapki z tym ohydnym serem!
- A może tak- dziękuję mamo?!-
- Za co, za zmuszanie mnie? !
Trzasnęła drzwiami.
Może gdybym wtedy wybiegła za nią, nie zostawiła tego tak, zareagowała...

Wróciłam do domu około piętnastej. Powinna już być. Nie miała komórki, mąż zabrał ją po ostatniej awanturze o złe oceny. Niepokoić zaczęłam się o 16 tej. Zadzwoniłam do szkoły, sprawdzili, w ogóle jej tam nie było tego dnia. Moja pierwsza myśl? Szczerze? Jak zwykle chciała zrobić nam na złość i pojechała do dziadków. Mieszkali w centrum. Zadzwoniłam do jednych i drugich. Nic. Koleżanki, koledzy też nie mieli pojęcia. Wpadliśmy w panikę, przecież to dzieciak, ma jedenaście lat!
Policja, autobus, monitoring. Wysiadła dwa przystanki przed szkołą, sama. Udała się w kierunku parku. Tam...zniknęła, rozmyła się jak mgła.

Mijały godziny, dni, tygodnie. Tysiące poszlak, wątków. Świadkowie, którzy ostatecznie nie wnosili niczego istotnego do sprawy, martwy punkt.
Pół roku intensywnych, nieustających poszukiwań. Rodzice innych dzieciaków pomagali, rozwieszając plakaty ze zdjęciem Nati. Lokalna prasa wciąż pisała, prosiła o pomoc, kontakt.
Jeździliśmy do jasnowidzów, wskazywali nam różne miejsca, hipotezy. Żadna się nie potwierdziła.
Mniej więcej po dziewięciu miesiącach śledztwa, zadzwonili. Znaleźli zwłoki dziewczynki. Wiek, rysopis, wszystko się zgadzało. Telefon odebrał mój ojciec, stracił przytomność. Zanim dojechała pomoc, było już za późno.. Zawał.

Pojechałam na identyfikacje zwłok z moim mężem. Do środka jednak, chciałam wejść sama. Zanim odważyłam się na rozsunięcie worka, minęła wieczność. Wyprowadzono mnie stamtąd.
Mąż pytał - Aśka, powiedz, że to nie ona! Błagam , powiedz, że to nie nasza córka!
A ja nie mogłam złapać oddechu. Miałam przed oczyma twarz tamtego dziecka i myślałam o jej rodzicach. Cieszyć się z tego, że to jednak nie moja córka?
Umiałabyś się cieszyć, no powiedz ?
Siedzę blisko niej i nadal milczę. Nie mogę ruszyć ręką, by sięgnąć kubek z herbatą, powstrzymuje łzy.
- To trochę jak u mnie- odpowiadam w końcu - tak jakbym miała cieszyć się z nowych płuc dla mojego syna. Nie umiałabym. Jego nowe życie, oznaczałoby śmierć innej osoby. Czyjegoś dziecka,  męża, ojca.
- No więc rozumiesz.
Wróciliśmy do domu. Wtedy pierwszy raz słyszałam jak mój mąż płakał. Zdemolował łazienkę, krzyczał, wył jak zwierze. Siedziałam pod drzwiami. Nie byłam w stanie nic zrobić, pomóc mu.

Mijały kolejne miesiące, lata. Codziennie jakieś telefony, które okazywały się fałszywym alarmem albo nawet głupim żartem. Tak, nie przesłyszałaś się. Podnosiłam słuchawkę, a ktoś po drugiej stronie udawał jej głos.
- Obrzydliwe, straszne!- wyrwało się ze mnie.
- Straszne to są noce. W dzień jeszcze, jest jakoś. Trochę praca, trochę obowiązki, poszukiwania na portalach, analizowanie zebranych dowodów.
A noc. Usiłuję zamknąć oczy, zasnąć. Nie mogę. Widzę jej ciało, zmasakrowane, leżące na dnie jakiegoś dołu. Chodzą po niej ludzie, nie zdając sobie z tego sprawy. Może ja też tak depcze po niej? Przecież może być wszędzie.
Gdy udaję się na chwilę złapać sen, budzę się z lękiem. Wyobrażam sobie, jak ten, kto nam ją zabrał, regularnie ją gwałci. Bije i maltretuje. Ona jest sama w ciemnej piwnicy, boi się i przepełnia ją tylko ból.
To samo przychodzi, te wstrętne myśli.

- Powiedz, masz jakieś marzenia?- jestem wściekła, że zadałam tak absurdalne w tej sytuacji pytanie.
- Mam, dwa. Chciałabym, żeby okazało się że jakaś chora psychicznie kobieta, która sama kiedyś straciła dziecko, porwała naszą Natalię.
I traktowała przez te lata, jak córkę. Nie krzywdziła.
A drugie? Jeśli los nie chcę by pierwsze marzenie, było prawdą, to...żeby ktoś zapukał do drzwi, powiedział, że znaleźli jej ciało, że to był wypadek. Sprawca śmiertelnie ją potrącił i bał się przyznać. Rozumiesz? Wiedziałabym, że nikt jej nie krzywdził przez ten cały czas.
Mogłabym ją wtedy pochować, na cmentarzu i w sobie. Zanieść kwiaty, posiedzieć przy niej, przeprosić.
Przeprosić za to, że nie zdołałam jej ochronić.
Napiszesz o tym? Napisz proszę, powiedz takim rodzicom jak ja, żeby nie przestawali wierzyć.
Bo wiesz, ja nadal wierzę, że ona stanie w tych drzwiach.
- Co byś jej wtedy powiedziała?- pytam cicho.
- Obiecałabym, że już nigdy więcej nie będę zmuszała jej do jedzenia tego obrzydliwego sera.

Wracam do domu.
Łzy z mojej twarzy zdążył osuszyć wiatr.
Wchodzę do pokoju mojej córki.
- Co robisz mała?
- Pracę domową. Mamy zobrazować swój strach, na płótnie. Mamo? Co ci jest? Dobrze się czujesz?
- Tak, przepraszam. Wszystko ok- uśmiecham się lekko.
I myślę o tym, że strach mojej bohaterki, miałby pewnie oczy Natalii...

W Polsce, rocznie, bez wieści ginie ponad 15 tysięcy osób.

Tekst dedykuję wszystkim rodzicom oraz bliskim osób zaginionych.

Joanno- dziękuję za rozmowę i zgodę na publikację.


3 komentarze:

  1. Wstrząsające....A mimo to, jak zawsze Anika, opisane po mistrzowsku! A.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jako komentarz:
    http://www.tygodnikprzeglad.pl/zaginione-dzieci/

    OdpowiedzUsuń
  3. Mocny tekst..., ale świetnie napisany

    OdpowiedzUsuń