środa, 5 marca 2014

Zawieszenie na czas nieokreślony...

Wizyta lekarska. Ostatnia już, w tym pobycie.
- No to co Johny? Dziś ci się wyrok odsiadki kończy i wychodzisz chyba?- lekarz uśmiecha się porozumiewawczo,  reszta personelu milczy.
- Ja jestem gotowy do wyjścia już od wczoraj. Nawet w ubraniach spałem- pielęgniarki zaczynają się śmiać, a lekarz kręci z niedowierzaniem głową i pyta:
- Wiesz, wyniki rewelacyjne nie są. Co z tym zrobimy? Masz jakiś pomysł?
- Proponuję panie doktorze żeby resztę wyroku wziął mi pan w zawias. Najlepiej, na czas nieokreślony i bardzo odległy- wszyscy wybuchamy śmiechem.
 Pakujemy rzeczy,uściśnięcie dłoni doktora i podziękowanie za opiekę.
Opuszczamy mury szpitala.
Idziemy.
Nagle, zatrzymuje się  i nie przestając się uśmiechać, krzyczy: "wolność!!!".
Z trudem powstrzymuję łzy i udaję, że na niego nie patrzę.

Dom. Odpoczywa. Wchodzi do swojego pokoju. Dawno tu nie był.
Dotyka opuszkami palców swoich płyt, plakatów, książek, gitary.
Kładzie się na swoim łóżku i patrząc w sufit wzdycha:
- W końcu moje klimaty. Mamo, zrobisz moje ulubione spaghetti na obiad?
- Nie wiem, czy mi się chce. W końcu, nie wróciła do domu jakaś królowa angielska- usiłuje zachować poważną minę.
- Królowa nie. Tylko skromny, mega przystojny gwiazdor metalu- śmiejemy się oboje.

Czternaście lat rozstań i powrotów.
Nieprzespanych, przez meczący kaszel nocy i wspólnych koncertów.
Walki z bezsilnością i naszych tajemnych rozmów.
Ciągłego przyjmowania ton leków i szaleństw, podczas wypraw w Bieszczady.
Łez, gdy odchodzi ktoś z naszych, naznaczonych tą samą chorobą znajomych i salw śmiechu podczas wypadu do kina.
Zmagań z brakiem apetytu, z atakującymi infekcjami i beztroską jazdą na rowerze, czy grą w piłkę nad rzeką.
Nierozerwalna więź między nami.
- Ile tym razem pomieszkasz w domu?- pytam lekko zamyślona.
- Postaram się, jak najdłużej- odpowiada.

Milczymy, siedząc obok siebie.
- Mamo, dobrze, że w tych salach szpitalnych nie mają kamer zamontowanych- słyszę nagle.
- Kamer? A co się stało?
- Nic. Tylko obawiam się, że gdyby ktoś zobaczył nasz wczorajszy występ...
- Mówisz o odśpiewaniu utworu Boba Marleya? I specjalnie do tego wymyślonym spontanicznie, układem choreograficznym?
- Dokładnie o tym! Pewnie, gdyby to zobaczyli, tobie zaproponowaliby pobyt na innym oddziale, a mi co najmniej tomografie głowy- parskamy śmiechem.

Kocham Cię mój synu.
I wiesz...
W naszym mieszkaniu też nie ma kamer...:)






10 komentarzy:

  1. Jesteś niesamowita! obije jesteście:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze, że macie chwilę spokoju z tym przebrzydłym szpitalem :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękny tekst.....

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiadziałam dziś jak szliścię razem trochę jak rodzeństwo bo ty bardzo młodo wyglądasz Anika ale.. Aż zazdroszczę tej magii między wami tego jak syn cię szanuje a ty mądrze kochasz.. I tak cudownie ubierasz uczucia w słowa..dziękuje ci, wam

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja też z trudem powstrzymuję łzy ze wzruszenia i czytam po raz kolejny.Trudno bylo o Was nie myśleć w tych dniach... Tylko pisania teraz nie zawieszaj Anika.

    OdpowiedzUsuń
  6. Pisanie jest dla mnie oddech, więc nie da rady go zawiesić:) Dziękuję

    OdpowiedzUsuń
  7. Chciałoby się napisać 'wzruszyłam się' ale to zbyt banalne i zbyt proste, by przedstawić to w tak krótkim stwierdzeniu. Ujęłaś tu cały Twój świat = macierzyństwo. Nie znam nikogo kto by doceniał każdą chwilę, oddech, najmniejszy gest, spojrzenie... i cieszył przy tym swoje zmysły w taki sposób w jaki Ty to robisz. Masz super skromnego, pełnego energii i zapału do życia syna... pomimo tego wszystkiego! Może dlatego czasami co niektórym przydałaby się taka lekcja życia jaką przechodzi Twój syn codziennie - niełatwa ale jakże ucząca szeroko pojętej tolerancji.
    Pozdrawiam cieplutko,
    Emilka

    OdpowiedzUsuń
  8. Jesteście wyjątkowi!

    OdpowiedzUsuń
  9. https://www.youtube.com/watch?v=4xjPODksI08
    Za to że jesteś, kim jesteś i tak wspaniale piszesz. Ten teledysk choć nie jest mój jest dla Ciebie i Twojego syna.

    OdpowiedzUsuń
  10. dziękujemy Panie Grzegorzu i serdecznie pozdrawiamy:) Anika i Johny:)

    OdpowiedzUsuń