czwartek, 27 listopada 2014

I życzę Ci...

Czy pamiętam ten moment, kiedy pierwszy raz cię ujrzałam?
- To szósty tydzień.
Gratuluję.
Proszę popatrzeć, tam jest pani dziecko.
Patrzyłam i nic nie widziałam.
Nie dlatego, że nie umiałam.
Łzy rozmazywały mi obraz.

Tak bardzo bałam się że nie jestem gotowa, by cię pokochać.
Nie będę umiała.
Kiedy zrozumiałam, że to już ?
Kiedy najbardziej dotarła do mnie ta świadomość?
Kiedy pojęłam, że kocham cię jak nikogo na świecie?
Niewyobrażalną, czystą, bezwarunkową miłością.
Gdy dwa tygodnie, po twoim urodzeniu, siedziałam w  pokoju.
Obok twojego, pustego łóżeczka.
Przyciskałam do serca małe ubranka, tak bardzo aż bolało.
Ty leżałeś wtedy w szpitalu.
Pierwszy raz.

Moje koleżanki woziły w wózkach swoje pociechy.
Uśmiechały się i przechwalały.
Spotykały i cieszyły.
Paplały beztrosko, o kaszkach i zabawkach.
Zasypiały wieczorami, wdychając zapach swoich synów i córek.
W swoich domach.
Ja w tym samym czasie, walczyłam o każdy twój oddech.
Od szpitala do szpitala.
Miliony rurek w twoim wątłym ciałku.
Kroplówka wbita w maleńką główkę.
Nerwowe odpowiedzi badających cię lekarzy.
Setki rozmów, z których przez pierwsze pół roku nic nie wynikało.
Tylko strach, ból i rozpacz.

I ten dzień.
Jeden z najgorszych, jakie mogły się wydarzyć.
Diagnoza.
Wystrzelona we mnie słowami, jak wyrok.
I nagłe pogorszenie stanu twojego zdrowia.
Gwałtowne, jednoczesne z tamtymi strasznymi słowami.
Pytanie, czy ochrzcić cię na szpitalnej sali, gdyby...
I ten obraz.
Maleńkie istnienie, podłączone do aparatury.
I twoje oczy.
Z uporem patrzące.
Wręcz na siłę otwarte.
Jakby krzyczały, że chcesz tu zostać.
I zostałeś.

To już 15 lat jak nie schodzisz, z ciągłego pola bitwy.
Nie przestajesz walczyć, o tę najwyższą stawkę.
15 lat głębokiej pokory, której mnie nauczyłeś.
Prawdziwej radości, z najmniejszych drobiazgów.
Uśmiechu, nawet w te najgorsze dni.
Podnoszenia się na przekór wszystkiemu.
Stawiania kolejnych kroków, pokonujących ból.
Upartego otwierania oczu.
Oddechów, nabieranych ostatkiem sił.

Dzięki tobie zrozumiałam, czym jest to co najważniejsze.
I gdy wydaje mi się, że już brak mi odwagi.
Zatykam dłonią usta.
I gdy dociera do mnie uczucie duszności myślę o tym, że ty masz tak zawsze.
A mimo to spoglądasz na mnie co rano i słyszę:
- Cześć mamo. Fajnie, że jesteś.
Czeka nas kolejny, piękny dzień.
Dotykasz mojej dłoni i patrzysz tak jak wtedy.
Z tym samym uporem.
Wręcz na siłę.
Tak jakbyś chciał powiedzieć, że nigdy się nie poddasz.

Jest 24:10.
Dokładnie 15 lat temu, pierwszy raz usłyszałam twój płacz.
I zostałam matką cudu.
Czego ci życzę?
Tego, o czym marzysz najbardziej.
ŻYCIA.


Fot. Archiwum prywatne.
Schronisko na szczycie góry Maciejowa, Rabka Zdrój, 2009 rok.





9 komentarzy:

  1. Aniko, Twoj syn to heros, a Ty nosisz miano Supermamy. 15 lat ciaglego strachu, wiecznej walki i niepewnosci, to bagaz, ktory nie kazdy udzwignie. Caly czas wierze, ze Johny wygra te walke i bedziecie mogli cieszyc sie zyciem bez tego okrutnego cienia. Calym serduchem jestem z Wami.

    OdpowiedzUsuń
  2. jesteście MEGA :) wiem co mówię :*

    OdpowiedzUsuń
  3. uwielbiam Cie czytac , chwytasz za serducho za kazdym razem !

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękne takie to piękne. Kochasz. Kochacie się nawzajem. Powalacie muko swoimi spojrzeniami. I ja Ci mówię - fajnie, że jesteś!

    OdpowiedzUsuń
  5. I znowu ryczę....
    Kocham Was <3
    Sis M.

    OdpowiedzUsuń
  6. Odkąd zostałam matką ciągle ryczę. Teraz też. Już nawet przestałam się malować. Życzę Wam Radości i Spokoju oraz Życia. Pięknego życia.

    OdpowiedzUsuń
  7. Aniko przepiękny tekst i według mnie najpiękniejsze życzenia dla Twego Synka...
    z całej siły trzymam kciuki za Was... dzięki za to że piszesz, wspaniale piszesz... o sobie, o Was ... czyli o nas ... <3

    Lucyna W.

    OdpowiedzUsuń
  8. Wzruszasz Kobieto, to jest śliczne. MK

    OdpowiedzUsuń