wtorek, 28 października 2014

Balast o którym się marzy...

Nadchodzi jedno z najsmutniejszych świąt.
Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
Wracają.
Ciężkie choć potrzebne.
 Wspomnienia o tych ważnych.
Najważniejszych, choć już tak bardzo odległych.
O mężach, żonach, dzieciach, rodzicach.
Ukochanych istnieniach, które odeszły za wcześnie.
Zbyt prędko, bo przecież nigdy nie ma właściwego momentu.

Jesienne, nienaturalnie ciepłe popołudnie.
Sama ze swoimi myślami, nachylona nad pomnikiem.
Kończyłam porządkowanie.
Przez głowę przebiegło coś abstrakcyjnego.
- Ładne masz widoki mój mężu.
 Przed Tobą przecież, nasze piękne góry.
Zaszkliły mi się oczy.
Przysiadłam na chwilę.
Zastygłam w jakimś zawieszeniu.
Przez moment błądziłam, pomiędzy światami.
Tym moim tu, a tamtym Jego.
- Taki młody.
Syna tu niedawno widziałam, bardzo podobny.
Córka, raczej do pani.
Odwróciłam się.
Kobieta koło siedemdziesiątki.
Uśmiechnęłam lekko.

- Ja nie miałam tyle szczęścia, co ty.
Wiem, że los was za szybko rozdzielił.
Jednak wychowywaliście, razem dźwigaliście dom.
Miałaś oparcie.
 Dzieci miały ojca.
Mnie chłop zostawił z trójką.
Nie chodzi o to, że pieniędzy nie było, że bieda.
Nie o to, że pracowałam za pięciu żeby to jakoś utrzymać.
Prawie człowiek nie sypiał, wciąż się zamartwiał.
Sama nie dojadałam, żeby dla nich było.
Tylko...
Nawet najgorsze problemy, razem znosi się łatwiej.
I dzieci się inaczej przy pełnej rodzinie, chowają.
A on poszedł, do innej kobiety.
20 lat się nami nie interesował.
Dopiero jak zachorował, a tamta odeszła.
Dzieci nie chciały go znać.
Za dużo żalu w nich, rozgoryczenia.
A ja widzisz, posprzątać mu przyszłam.
Świeczkę zapalić, bo nie ma komu.

Nie odezwałam się.
Nie sprostowałam, że mój mąż nie był ojcem moich dzieci.
Tak naprawdę przecież, w ich oczach był.
 I to najlepszym.
Takim upragnionym, którego się nigdy nie zapomina.
Mimo tego, że to nasze szczęście trwało tylko 3 lata.

Ten "biologiczny", też nas nie chciał.
Usłyszałam kiedyś - To twój balast!
I każdego dnia, ze łzami radości w oczach.
Każdego poranka, gdy robię im śniadanie.
Każdej nocy, gdy boję się o oddech syna.
Dziękuję.
Dziękuję za ten mój "ciężar".

Na świecie są miliony ludzi, spragnionych posiadania dzieci.
Maleńkich cudów, nadających życiu sens.
Drobnych, miękkich rączek, dotykających twojej twarzy.
Oczu bezgranicznie w ciebie wpatrzonych.
I ufających.

Codziennie, gdzieś obok nas rozgrywają się ludzkie dramaty.
Wyroki usłyszane od lekarzy.
Bolesne badania, walka o utrzymanie ciąży.
Samotność i ból poronień, w czterech ścianach klinik.
 Kolejne próby.
Niemoc i tęsknota, za własnym " balastem".

Wczoraj z odbiornika, jak narracja horroru.
Kobieta, pięć promili, siódmy miesiąc.
Dziecko, w brutalnie odrywanych od siebie, częściach.
Zapomniałam, jak oddychać.
Mój syn, dotknął mojej dłoni.
Przytuliłam go mocniej, niż zwykle.

Kiedy spotkasz kogoś na swojej drodze.
Pomyślisz, o zakładaniu rodziny.
O daniu, nowego życia.

Zastanów się.
Bo jak napisał kiedyś, ktoś:
" Jesteśmy odpowiedzialni za to, co oswoiliśmy".
Za to, co chcesz stworzyć,
to TY BĘDZIESZ ODPOWIADAŁ.

Masz siłę i pragnienie?
Masz w sobie, tyle bezwarunkowej miłości?
Tyle chęci?
 Nie oczekujących nic w zamian, uczuć ?
 Pytasz, po co?
Po to, by z radością dźwigać dany ci "balast".
Do końca swoich dni.
I nie dlatego, by było komu zapalić świeczkę, gdy odejdziesz...
















8 komentarzy:

  1. smutne, prawdziwe... a jednak pełne nadziei

    OdpowiedzUsuń
  2. Ty tak piszesz o bardzo ciężkich sprawach, tych przed którymi się na ogół ucieka, że i tak chcę się tu wracać....Człowiek zagląda do Ciebie i czeka na kolejny tekst choć ma tę swiadomość, ze znowu nim wstrząśnie...pięknie Ci za to dziękuję Aniko...M.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jesteś dla mnie kimś o kim chcę myśleć i uczyć się. Uczyć się życia i nienawidzę siebie za moje lęki, depresje. Inni mają gorzej ode mnie. Walczą by żyć a ja chcę umrzec. Jestem gownianym balastem dla świata.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem ,że pewnie nie mam prawa ale....zabraniam Ci tak mówić i o sobie myśleć! Masz ogrom wartości w sobie a to co piękne dopiero przed Tobą, musisz tylko jeszcze bardziej uwierzyć i zawalczyć! ściskam

      Usuń
  4. Każdy kiedyś chce zniknąć, czuje, że jest balastem... nikomu niepotrzebnym, upada, podnosi się i znowu upada... leży potem gdzieś w czarnej dziurze i drapie stare rany, które nigdy się nie mogą zabliźnić, Dobrze Anika, że jesteś, dziękuję, że mogę czytać to co piszesz, że dziś znowu dzięki Tobie zacisnę zęby, że znowu będę liczyć w kąciku serca, że życie mnie pokocha choć w połowie tak jak ja kocham je
    Natalia

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuje, że jesteś Aniko. Dziękuje, że uświadamiasz mi za każdym razem jak bardzo nie doceniam tego swojego zwykłego życia. Empatii wobec świata nauczyli mnie rodzice a Ty nauczyłaś mnie pokory wobec tego świata.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak Ty to robisz,że potrafisz opisać to co masz w gołowie - słowami? Ja mam taki zamęt,że jakby mi przyszło coś napisać to bym się bała potem to czytać... a Ty to robisz tak,że rozwalasz na atomy....... // Karo
    antoine saint exupery :)

    OdpowiedzUsuń
  7. jest mi tak strasznie przykro a tak naprawdę nie ma co do tego powodu i tego też się boję ..przyszłości, rozbijasz mnie na kawałeczki i nie mogę się pozbierać. Dzieci dzieci moje dzieci i strach. Aż nie chcę Cię czytać ale nie mogę inaczej. Otwierasz oczy, serce, duszę. powiedzieć boję się - to za mało, współczuję Ci - to jeszcze mniej.

    OdpowiedzUsuń